rafallukasz
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2008
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:45, 27 Kwi 2008 Temat postu: (2003.03.08) MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ |
|
|
Najpierw wyznacz drogę i wzdłuż niej idź.
Spełnij je i dasz rade udowodnić.
Że czasami upartym trzeba być.
W swoje marzenia warto wieżyc.
Spełnić wyznaczony cel.
Czasami z innym się o nich się podziel.
Wcielić w życie to ciężka sztuka.
Rzadko szczęście do drzwi puka.
Gdy przyjdzie Twoje pięć minut.
Żebyś nie wypadł z życia, jak na śmietnik but.
Marzenia nic nie kosztują.
Wiarę w życie budują.
Nie można ich kupić w sklepie.
Ja w glinie na pewno nie ulepię.
Trzeba sobie je trwożyć.
I spróbować według nich żyć.
Wiem, czasami sie to nie udaje.
Ale cel nadal pozostaje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
aaa4
Dołączył: 26 Kwi 2017
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:55, 26 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
Szukam laboratorium Whitestone - dodal Ben.
-Tez nie slyszalam - powiedziala Cora.
-Czy John Hamman Highway to nie obecna Lawtonvilleroad? - spytala Micki. - Zmienili nazwe rok temu, przypominasz sobie?
Nazwali ja tak po tym zolnierzu z Lawtoiwille, ktory zginal w Iraku. Teraz juz wiem.
-Wlasnie. Niech pan pojedzie dalej Main Street, a na rozwidleniu w prawo. Ale o laboratorium Whitestone nie slyszalam.
-Dzieki - powiedzial Ben, doznajac ulgi, ze poszukiwana przez niego ulica istniala. - Znajde je.
-Na pewno.
Potwierdzenie padlo z ust mezczyzny, ktory siedzial w sasiednim boksie. Mial kwadratowa szczeke, szeroko rozstawione oczy i gesta, kedzierzawa, brazowa czupryne. Wygladal na mniej wiecej czterdziesci lat.
-Zna pan laboratorium Whitestone? - spytal Ben, po braku interakcji z kelnerka domyslajac sie, ze mezczyzna jest nietutejszy.
-Jutro bede tam pracowal.
-Jest pan chemikiem albo kims takim?
-Ja? - Mezczyzna sie rozesmial. - Skad, do diabla, taki pomysl. Jestem stewardem. Moj przyjaciel, ktory pracuje ze mna w Southwest, dorabia sobie w Whitestone, ale tym razem nie mogl przyleciec, wiec oddal chalture mnie. Seth Stepanski.
Scisnal Benowi reke z sila, ktora Callahan ocenil na minimum siedem w dziesieciostopniowej skali.
-Ben - przedstawil sie detektyw, czujac, ze w przeciwienstwie do swoich powiesciowych bohaterow zacznie sie jakac, jesli bedzie probowal na poczekaniu wymyslic pseudonim. - Ben Callahan.
Nie czekajac na zaproszenie, Stepanski polozyl banknot na swoim stole i przesiadl sie do Bena.
-Spodziewaja sie ciebie w Whitestone? - spytal.
Post został pochwalony 0 razy
|
|